![]() |
![]() | Bo forum nie może puste być ^^ | ![]() |
Kamarilla
Administrator
![]() |
![]() |
Postanowilam wrzucić tu swój tekst, napisany jakiś czas temu. Pisałam go do przygody AD&D jako historię życia mojej postaci, tekst nie jest ukończony ale moze kiedyś...
130 dzień roku Jak co roku społeczność naszego miasta przygotowywała się do radosnych obchodów wiosennego święta drzew. Cała ludność wsród modlitw i nabożnych śpiewów podążała na świętą polane. I choć mój Ojciec i Matka jako znaczni członkowie wielkiej rady szli przodem to ja jednak nie widziałam co dokładnie tam zaszło. Kiedy arcydruid doszedł do skraju polany zaczął przyzywać roje owadów i wykrzykiwac jakies słowa. Słuchając ich czułam dziwną moc a po minach starszych kolegów widziałam że muszą być bardzo wyjątkowe i ważne. Co poniektórzy nawet pokraśnieli. Niestety były wypowiedziane we wspólnym i nic ne pojełam. Potem starszyzna ruszyła do namiotu narad a my zostaliśmy odprowadzeni do gaju druidów. To był dziwny dzień święto bowiem nie odbyło się choć miało, a lekcje się odbyły choć nie mialo ich być. *** Kiedy Ojciec i Matka powrócili z narady leżałam juz w łóżku usłyszałam jak ojciec dość nieprzychylnie wyrazał się o ludziach, był wyraźnie zdenerwowany. Dzisiaj o poranku rodzice żywo dyskutowali w kuchni i choć młodej Elfce to nie przystoji... tu musze sie przyznać, po raz pierwszy w moim krótkim życiu nie powstrzymałam się. Moja dusza zostanie na wieki upodlona a ja sama po śmierci porwana przez demony... Podsłuchiwałam. Ojciec wspominał coś o podróży, Mama była jak zawsze cudownie opanowana, choć moze odrobinę niespokojna... oni juz wiedzą i chcą mnie odesłac na nauki do jakiegos kapłana który wytłucze ze mnie grzesznice.Mimo wszystko młoda elfka nie może okazywac lęku ...myśle że Mamusia mnie obroni. 131 dzień roku Słońce wschodziło dzis bardzo jasno i choć moje powieki były na wpółprzymknięte poraziło mnie swym blaskiem. Czarne chmury niepokoju jakie zalęgly się na firmamencie mojej duszy, były powolnie rozwiewane przez poranną bryze. Mamusia i Tato przecież bardzo mnie kochają i nie oddadzą jakiemuś tam kapłanowi. Przepełniona tą nadzieją w końcu rozpoczęłam medytacje. Koło południa obudziła mnie radosna twarz mojej Mamy. Powiedziała mi wtedy że mają dla mnie z Ojcem niespodziankę. Kiedy się odziewałam nagle pojełam wszystko, moji rodzice chcą mnie zabrać w podróż z powodu moich urodzin, cóż za wspaniały prezent. Szybko podziekowałam Bogom za tą cudowną nowine i zbiegłam na dół. Przy stole nakrytym świerzym białym obrusem siedział odświetnie ubrany Ojciec i jakiś pan ktorego nie znałam. Dygnełam dwornie jak uczyła mnie Mamusia...choć może ciut zbyt mocno zgiełam moje kolanka, muszę nad tym popracować.Mama równeż odświętnie ubrana stała przy kuchni a kiedy siadałam przy stole postawiła na nim suty posiłek. Ojciec i nasz gość rozmawiali przyciszonym glosem, jednak dzis demony przypomnialy mi sie zawczasu. Kiedy wszyscy siedzieli przy stole starsi rozpoczeli rozmowe o święcie które sie nie odbylo...mmmm ach te ciasteczka mojej mamy, no i znów nic nie wiem, powinnam być bardziej uważna. Kiedy gość opuścił nasze domostwo rodzice kazali mi posprzątac ze stołu i przyjść do nich do jadalni. Powiedzieli mi ze wyjeżdżamy z Erevan na dłużej i że dziś jeszce mam być spakowana Oh a wiec moje przeczucia były prawdziwe wyjazd jest moim prezentem urodzinowym. Odprowadzana zdziwionym spojrzeniem rodziców pobiegłam się pakować zanim dokończyli mówić. *** Jest juz bardzo późno w moim pokoiku piętrzą się kufry i pakunki Juz nie moge sie doczekac, ilez to ciekawych miejsc przyjdzie mi oglącać, ile przygód przeżyć. To bedzie najwspanialsza i najdłuzsza podróż w moim życiu w innym razie nie kazali by mi pakować wszystkiego. 132 dzien roku To dziś ten szczęśliwy dzień, konie już rżą radośnie zaprzęgnięte do wozu ciekawe co powiedzą na tą dużą górkę za naszym lasem. Nareszczie wszystko zostało spakowane do wozu i ruszyliśmy w drogę. Całe miasto wyległo na ulice aby nas pożegnać ...o jej moi rodzice naprawde muszą być ważni. *** Rozgrzane słońcem wiosenne powietrze zagoniło nas w cień wielkiego pięknego drzewa im dalej jestemy od domu tym jest ich mniej. Bardzo mnie to dziwi gdyż myślalam że cały świat pokryty jest lasami. Dzisiaj jest cudowny dzień tyle juz ciekawych rzeczy widziałam najciekawszy był chyba taki mały pan który wyciągałkwiaty z rękawa i pieniążki zza ucha. Moji rodzice powiedzieli jednak ze on jest nas niegodny Gnom to chyba bardzo obrazliwe słowo, tak, tak musi być bo nigdy wczesnej go nie słyszałam ciekawe co tak rozzłościło Tatusia. Wieczorem dojechaliśmy w dziwne miejsce. Rodzice powiedzieli mi że to nazywa się miasto i że tak zyja ludzie... ci ludzie muszą być jacyś bardzo dziwni skoro wolą mieszikac w takich szarych smutnych norach niż w cudownej puszczy. Powiedzieli mi również że tutaj zamieszkamy, nie wiem czemu przeciez lepiej było spac pod tym wielkim pieknym drzewem które mijaliśmy po drodze. Zeszłam z wozu i widziałam jak ludzie odtraczaja nasze rzeczy . Pomyślałam wtedy ze zpewnością zostaniemy tu tyklo na kilka dni i zaczełam wchodzić do szarego domostwa było z kamieni ale nawet grota jest przytulniejsza. 142 dzien roku Słońce jest tu inne niż u nas takie smutne nie wiem po co tu jesteśmy, jednak teraz już wiem że to nie jest mój prezent urodzinowy. Mój Ojciec został ambasadorem naszego miasta wsród ludzi ciekawe co to znaczy. Wiem że nie wrócimy do naszej puszczy. Mama powiedziała że za 8 dni pójde do szkoły swiątynnej. Ciekawi mnie co to jest ta szkoła, ale to musi być jakieś bardzo mądre miejsce. Czym dłużej jednak tu mieszkamy tym mniej mam ochote obejżeć ją na własne oczy. Tata całymi dniami jest poza domem ja i Mama z niego nie wychodzimy. 150 dzien roku Mama przyszła dzisi do mojego pokoju bardzo wcześnie wręczając mi szare śmieszne i niewygodne szaty, powiedziala ze takie stroje obowiązują wszystkich uczniów...Teraz juz wiedziałam ta cała szkoła to taki ludzki gaj druidów. Dostałam także kromke chleba i dwie sztuki miedzi na strawe w czasie zajeć. Kiedy sie ubrałam podała mi śniadanie i odprowadziła pod wielki szary budynek który stał za świątynią. Kazała mi iść do środka i tam czekać aż przyjdą kapłani i nas podzielą. Wchodząc do środka zauwarzyłam tutejsze dzieci, niektóre całkiem male, inne mojego wzrostu. Usiadłam na ławce pod ścianą i czekałam na kapłana. Czułam na sobie ciekawskie spojrzenia dzieci. Nagle jak by z nikąd zaczeli nadchodzić jacyś ludzie powiedzieli że są klerykami i że nas podzielą na grupy. Ustawili nas w długi rzad i kazali nam po koleji mówić ile mamy lat. Stałam obok jakiejś dziewczynki o moim wzroście. Kiedy jej zapytali ile ma lat powiedziała ze 12 ...ci ludzie to straszne kłamczuchy juz na oko było widać że ma conajmniej 70 kiedy przyszła moja kolej powiedziałam zgodnie z prawda że mam 75 lat jednak kleryk zrugal mnie mówiąc iż jestem wstrętną kłamczuchą i przydzielil mnie po wzroście. Potem, powiedział ze skoro jestem taka wyszczekana to mam mu powiedziec ile to 75 podzielona na 3. Odpowiedzialam zgodnie z prawdą że 25 a on tylko popatrzył na mnie dziwnie. *** Tego samego dnia odbyły się pierwsze lekcje kapłan który je prowadził przedstawił mnie wszystkim i powiedział ze jestem elfką z wielkiego lasu. Pomimo jego większych kompetencji on równierz popełniał blędy w algebrze którą nam wykładał i kiedy zwróciłam mu uwagę zbił mne i wyrzucił z klasy. Wróciałam wiec do domu... Myśle że Mama nie karze mi tam iść znowu. |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez Kamarilla dnia Pon 15:58, 03 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |