Forum www.l2silvercoin.fora.pl Strona Główna


www.l2silvercoin.fora.pl
Forum klanu L2 SilverCoin
Odpowiedz do tematu
Bo forum nie może puste być ^^
Kamarilla
Administrator


Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Postanowilam wrzucić tu swój tekst, napisany jakiś czas temu. Pisałam go do przygody AD&D jako historię życia mojej postaci, tekst nie jest ukończony ale moze kiedyś...

130 dzień roku

Jak co roku społeczność naszego miasta przygotowywała się do radosnych obchodów wiosennego
święta drzew. Cała ludność wsród modlitw i nabożnych śpiewów podążała na świętą polane. I choć mój
Ojciec i Matka jako znaczni członkowie wielkiej rady szli przodem to ja jednak nie widziałam co dokładnie
tam zaszło. Kiedy arcydruid doszedł do skraju polany zaczął przyzywać roje owadów i wykrzykiwac jakies
słowa. Słuchając ich czułam dziwną moc a po minach starszych kolegów widziałam że muszą być bardzo
wyjątkowe i ważne. Co poniektórzy nawet pokraśnieli. Niestety były wypowiedziane we wspólnym i nic ne pojełam. Potem
starszyzna ruszyła do namiotu narad a my zostaliśmy odprowadzeni do gaju druidów. To był dziwny dzień
święto bowiem nie odbyło się choć miało, a lekcje się odbyły choć nie mialo ich być.

***

Kiedy Ojciec i Matka powrócili z narady leżałam juz w łóżku usłyszałam jak ojciec dość nieprzychylnie
wyrazał się o ludziach, był wyraźnie zdenerwowany.
Dzisiaj o poranku rodzice żywo dyskutowali w kuchni i choć młodej Elfce to nie przystoji... tu musze sie
przyznać, po raz pierwszy w moim krótkim życiu nie powstrzymałam się. Moja dusza zostanie na wieki
upodlona a ja sama po śmierci porwana przez demony... Podsłuchiwałam.
Ojciec wspominał coś o podróży,
Mama była jak zawsze cudownie opanowana, choć moze odrobinę niespokojna... oni juz wiedzą i chcą
mnie odesłac na nauki do jakiegos kapłana który wytłucze ze mnie grzesznice
.Mimo wszystko młoda elfka
nie może okazywac lęku ...myśle że Mamusia mnie obroni.

131 dzień roku

Słońce wschodziło dzis bardzo jasno i choć moje powieki były na wpółprzymknięte poraziło mnie swym
blaskiem. Czarne chmury niepokoju jakie zalęgly się na firmamencie mojej duszy, były powolnie rozwiewane
przez poranną bryze. Mamusia i Tato przecież bardzo mnie kochają i nie oddadzą jakiemuś tam kapłanowi.
Przepełniona tą nadzieją w końcu rozpoczęłam medytacje.
Koło południa obudziła mnie radosna twarz mojej Mamy. Powiedziała mi wtedy że mają dla mnie z Ojcem
niespodziankę. Kiedy się odziewałam nagle pojełam wszystko, moji rodzice chcą mnie zabrać w podróż z
powodu moich urodzin, cóż za wspaniały prezent. Szybko podziekowałam Bogom za tą cudowną nowine i
zbiegłam na dół.
Przy stole nakrytym świerzym białym obrusem siedział odświetnie ubrany Ojciec i jakiś pan ktorego nie
znałam. Dygnełam dwornie jak uczyła mnie Mamusia...choć może ciut zbyt mocno zgiełam moje kolanka,
muszę nad tym popracować
.Mama równeż odświętnie ubrana stała przy kuchni a kiedy siadałam przy stole
postawiła na nim suty posiłek. Ojciec i nasz gość rozmawiali przyciszonym glosem, jednak dzis demony
przypomnialy mi sie zawczasu. Kiedy wszyscy siedzieli przy stole starsi rozpoczeli rozmowe o święcie które
sie nie odbylo...mmmm ach te ciasteczka mojej mamy, no i znów nic nie wiem, powinnam być bardziej
uważna.

Kiedy gość opuścił nasze domostwo rodzice kazali mi posprzątac ze stołu i przyjść do nich do jadalni.
Powiedzieli mi ze wyjeżdżamy z Erevan na dłużej i że dziś jeszce mam być spakowana Oh a wiec moje
przeczucia były prawdziwe wyjazd jest moim prezentem urodzinowym. Odprowadzana zdziwionym
spojrzeniem rodziców pobiegłam się pakować zanim dokończyli mówić.

***

Jest juz bardzo późno w moim pokoiku piętrzą się kufry i pakunki Juz nie moge sie doczekac, ilez to
ciekawych miejsc przyjdzie mi oglącać, ile przygód przeżyć. To bedzie najwspanialsza i najdłuzsza podróż w
moim życiu w innym razie nie kazali by mi pakować wszystkiego.

132 dzien roku

To dziś ten szczęśliwy dzień, konie już rżą radośnie zaprzęgnięte do wozu ciekawe co powiedzą na tą
dużą górkę za naszym lasem. Nareszczie wszystko zostało spakowane do wozu i ruszyliśmy w drogę. Całe
miasto wyległo na ulice aby nas pożegnać ...o jej moi rodzice naprawde muszą być ważni.

***

Rozgrzane słońcem wiosenne powietrze zagoniło nas w cień wielkiego pięknego drzewa im dalej jestemy
od domu tym jest ich mniej. Bardzo mnie to dziwi gdyż myślalam że cały świat pokryty jest lasami.
Dzisiaj jest cudowny dzień tyle juz ciekawych rzeczy widziałam najciekawszy był chyba taki mały pan
który wyciągałkwiaty z rękawa i pieniążki zza ucha. Moji rodzice powiedzieli jednak ze on jest nas niegodny
Gnom to chyba bardzo obrazliwe słowo, tak, tak musi być bo nigdy wczesnej go nie słyszałam ciekawe co
tak rozzłościło Tatusia
. Wieczorem dojechaliśmy w dziwne miejsce. Rodzice powiedzieli mi że to nazywa się
miasto i że tak zyja ludzie... ci ludzie muszą być jacyś bardzo dziwni skoro wolą mieszikac w takich szarych
smutnych norach niż w cudownej puszczy
. Powiedzieli mi również że tutaj zamieszkamy, nie wiem czemu
przeciez lepiej było spac pod tym wielkim pieknym drzewem które mijaliśmy po drodze. Zeszłam z wozu i
widziałam jak ludzie odtraczaja nasze rzeczy . Pomyślałam wtedy ze zpewnością zostaniemy tu tyklo na
kilka dni i zaczełam wchodzić do szarego domostwa było z kamieni ale nawet grota jest przytulniejsza.

142 dzien roku

Słońce jest tu inne niż u nas takie smutne nie wiem po co tu jesteśmy, jednak teraz już wiem że to nie
jest mój prezent urodzinowy. Mój Ojciec został ambasadorem naszego miasta wsród ludzi ciekawe co to
znaczy. Wiem że nie wrócimy do naszej puszczy.
Mama powiedziała że za 8 dni pójde do szkoły swiątynnej. Ciekawi mnie co to jest ta szkoła, ale to musi
być jakieś bardzo mądre miejsce. Czym dłużej jednak tu mieszkamy tym mniej mam ochote obejżeć ją na
własne oczy. Tata całymi dniami jest poza domem ja i Mama z niego nie wychodzimy.

150 dzien roku

Mama przyszła dzisi do mojego pokoju bardzo wcześnie wręczając mi szare śmieszne i niewygodne
szaty, powiedziala ze takie stroje obowiązują wszystkich uczniów...Teraz juz wiedziałam ta cała szkoła to
taki ludzki gaj druidów
. Dostałam także kromke chleba i dwie sztuki miedzi na strawe w czasie zajeć. Kiedy
sie ubrałam podała mi śniadanie i odprowadziła pod wielki szary budynek który stał za świątynią. Kazała mi
iść do środka i tam czekać aż przyjdą kapłani i nas podzielą.
Wchodząc do środka zauwarzyłam tutejsze dzieci, niektóre całkiem male, inne mojego wzrostu. Usiadłam
na ławce pod ścianą i czekałam na kapłana. Czułam na sobie ciekawskie spojrzenia dzieci. Nagle jak by z
nikąd zaczeli nadchodzić jacyś ludzie powiedzieli że są klerykami i że nas podzielą na grupy. Ustawili nas w
długi rzad i kazali nam po koleji mówić ile mamy lat. Stałam obok jakiejś dziewczynki o moim wzroście.
Kiedy jej zapytali ile ma lat powiedziała ze 12 ...ci ludzie to straszne kłamczuchy juz na oko było widać że ma
conajmniej 70
kiedy przyszła moja kolej powiedziałam zgodnie z prawda że mam 75 lat jednak kleryk zrugal
mnie mówiąc iż jestem wstrętną kłamczuchą i przydzielil mnie po wzroście. Potem, powiedział ze skoro
jestem taka wyszczekana to mam mu powiedziec ile to 75 podzielona na 3. Odpowiedzialam zgodnie z
prawdą że 25 a on tylko popatrzył na mnie dziwnie.

***

Tego samego dnia odbyły się pierwsze lekcje kapłan który je prowadził przedstawił mnie wszystkim i
powiedział ze jestem elfką z wielkiego lasu. Pomimo jego większych kompetencji on równierz popełniał
blędy w algebrze którą nam wykładał i kiedy zwróciłam mu uwagę zbił mne i wyrzucił z klasy. Wróciałam
wiec do domu... Myśle że Mama nie karze mi tam iść znowu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kamarilla dnia Pon 15:58, 03 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Bo forum nie może puste być ^^
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu